niedziela, 20 marca 2016

Klient nasz Pan!

Nie wiem kiedy to zleciało, ale pracuję w gastronomii od dwóch lat. Uważam, że jest to cenne doświadczenie, ponieważ daje szerokie spojrzenie na pracę w obsłudze klienta. Od razu wypłynęłam na głęboką wodę. Znalazłam pracę w miejscu, które skupia ludzi z całego świata, ludzi z różnych środowisk, o różnym statusie materialnym. Wstawałam do pracy na 3 w nocy, 5 nad ranem. Bywało tak, że wychodziłam z pracy o 17, by wrócić do domu, pójść spać i pójść na zmianę, która zaczynała się od północy. Spędzałam w kawiarni średnio 12 h, nawet 6 dni z rzędu. Moja pierwsza praca nauczyła mnie wytrzymałości na stres, zmęczenie, była odlotowym doświadczeniem ;).

Jest Pani oszustką

Ale jak to? Za croissanta i kawę mam płacić 30 zł?! Pani jest oszustką! Powinna się Pani wstydzić! Rozbój w biały dzień.

Przytoczyłam sytuację z pierwszego tygodnia stania na kasie. Później podobne sytuacje się zdarzały, ale nauczyłam się takie słowa jednym uchem wpuszczać, drugim wypuszczać. Na lotnisku były one normą. Niestety sprzedawałam drogie rzeczy, espresso kosztowało 10 zł, aaa nie przepraszam 9,90, przecież taka cena mniej odstrasza. Latte kosztowało ok. 17 zł, latte z dodatkowym espresso już 4 zł więcej. Wielu gości bulwersowało się na taki stan rzeczy, innym kultura osobista na to nie pozwalała, ale znając życie, wielu po usłyszeniu ceny, najchętniej anulowałoby całe zamówienie.

Nie szata zdobi człowieka

Kolejna lekcja – nie oceniaj człowieka przez pryzmat jego wyglądu. Często więcej pieniędzy u nas wydawały osoby, których nigdy by się o to nie posądziło, niż osoby, które wyglądały ekskluzywnie. Nie mówię, że była to jakaś reguła, bywało też zupełnie odwrotnie, ale nauczyłam się każdego człowieka traktować równo.
Bywały wyjątki, ale wynikały one z mojego dobrego serca. Czasem przychodziły osoby, których najzwyczajniej w świecie nie było stać na latte, czy cappuccino, na które miały ochotę. Liczyły przy mnie każdy grosz. Nigdy nie sprzedałam kawy za darmo, ale nabijałam na kasę tańszą kawę np. espresso, albo americano, a kolegom stojącym przy ekspresie przekazywałam informację, o zrobieniu innego napoju, niż nabiłam. Kawiarnia na tym nie zubożała, a dobre uczynki warto robić.

Najlepiej znać wszystkie języki świata

Azjaci, Francuzi, Włosi. Moja lotniskowa zmora. Najgorzej jednak wspominam Francuzów, którzy kompletnie nie znali angielskiego. Czasem z klientami zagranicznymi dogadywałam się na migi J



Co jeszcze mogę napisać o klientach. Wiadomo – w większości traktowałam ich taśmowo, ale zdarzały się miłe sytuacje. Niektórzy lubili ze mną pogadać. Ponadto mogłam napatrzeć się na stewardessy, pilotów, celebrytów, sportowców, aktorów. Często kupowała u nas kawę Anna Lewandowska, dopóki jeszcze piła sojowe mleko :P Chociaż pracowałam na lotnisku przez 5 miesięcy, niektóre znane osoby obsługiwałam kilkakrotnie.  Miło wspominam sportowców, do których czułam duży respekt. Ale zapadł mi w pamięć jeden smutny obrazek związany ze znaną osobą. Widziałam Annę Przybylską, w dniu jej wylotu na leczenie do USA. Najpierw przeszedł przez pasaż naprzeciwko mnie jej mąż, później dzieci…ona szła na samym końcu, a właściwie sunęła. Sylwetkę miała przechyloną do przodu, było widać, że cierpi. Wiadomo jak skończyła się jej historia.