Nie wiem kiedy to zleciało, ale pracuję w gastronomii od
dwóch lat. Uważam, że jest to cenne doświadczenie, ponieważ daje szerokie
spojrzenie na pracę w obsłudze klienta. Od razu wypłynęłam na głęboką wodę.
Znalazłam pracę w miejscu, które skupia ludzi z całego świata, ludzi z różnych
środowisk, o różnym statusie materialnym. Wstawałam do pracy na 3 w nocy, 5 nad
ranem. Bywało tak, że wychodziłam z pracy o 17, by wrócić do domu, pójść spać i
pójść na zmianę, która zaczynała się od północy. Spędzałam w kawiarni średnio
12 h, nawet 6 dni z rzędu. Moja pierwsza praca nauczyła mnie wytrzymałości na
stres, zmęczenie, była odlotowym
doświadczeniem ;).
Jest Pani oszustką
Ale jak to? Za
croissanta i kawę mam płacić 30 zł?! Pani jest oszustką! Powinna się Pani
wstydzić! Rozbój w biały dzień.
Przytoczyłam sytuację z pierwszego tygodnia stania na kasie.
Później podobne sytuacje się zdarzały, ale nauczyłam się takie słowa jednym
uchem wpuszczać, drugim wypuszczać. Na lotnisku były one normą. Niestety
sprzedawałam drogie rzeczy, espresso kosztowało 10 zł, aaa nie przepraszam
9,90, przecież taka cena mniej odstrasza. Latte kosztowało ok. 17 zł, latte z
dodatkowym espresso już 4 zł więcej. Wielu gości bulwersowało się na taki stan
rzeczy, innym kultura osobista na to nie pozwalała, ale znając życie, wielu po
usłyszeniu ceny, najchętniej anulowałoby całe zamówienie.
Nie szata zdobi
człowieka
Kolejna lekcja – nie oceniaj człowieka przez pryzmat jego
wyglądu. Często więcej pieniędzy u nas wydawały osoby, których nigdy by się o
to nie posądziło, niż osoby, które wyglądały ekskluzywnie. Nie mówię, że była to jakaś reguła, bywało też
zupełnie odwrotnie, ale nauczyłam się każdego człowieka traktować równo.
Bywały wyjątki, ale
wynikały one z mojego dobrego serca. Czasem przychodziły osoby, których
najzwyczajniej w świecie nie było stać na latte, czy cappuccino, na które miały
ochotę. Liczyły przy mnie każdy grosz. Nigdy nie sprzedałam kawy za darmo, ale
nabijałam na kasę tańszą kawę np. espresso, albo americano, a kolegom stojącym
przy ekspresie przekazywałam informację, o zrobieniu innego napoju, niż
nabiłam. Kawiarnia na tym nie zubożała, a dobre uczynki warto robić.
Najlepiej znać
wszystkie języki świata
Azjaci, Francuzi, Włosi. Moja lotniskowa zmora. Najgorzej
jednak wspominam Francuzów, którzy kompletnie nie znali angielskiego. Czasem z
klientami zagranicznymi dogadywałam się na migi J
Co jeszcze mogę napisać o klientach. Wiadomo – w większości
traktowałam ich taśmowo, ale zdarzały się miłe sytuacje. Niektórzy lubili ze
mną pogadać. Ponadto mogłam napatrzeć się na stewardessy, pilotów, celebrytów,
sportowców, aktorów. Często kupowała u nas kawę Anna Lewandowska, dopóki
jeszcze piła sojowe mleko :P Chociaż pracowałam na lotnisku przez 5 miesięcy,
niektóre znane osoby obsługiwałam kilkakrotnie.
Miło wspominam sportowców, do których czułam duży respekt. Ale zapadł mi
w pamięć jeden smutny obrazek związany ze znaną osobą. Widziałam Annę
Przybylską, w dniu jej wylotu na leczenie do USA. Najpierw przeszedł przez
pasaż naprzeciwko mnie jej mąż, później dzieci…ona szła na samym końcu, a
właściwie sunęła. Sylwetkę miała przechyloną do przodu, było widać, że cierpi.
Wiadomo jak skończyła się jej historia.