czwartek, 14 września 2017

Nocna zmiana w pensjonacie cz. 2

Nocne zmiany zazwyczaj przebiegały w podobny sposób, jednak wyobraźnia potrafiła działać, a czasem klienci nie pomagali ☺


  • Bywało tak, że robiłam w kuchni śniadanie w środku nocy, a klient wchodził bez uprzedzenia do niej, przepraszając za najście, ale nie mógł nikogo znaleźć na recepcji. Zawał gwarantowany.


  • Jedna koleżanka słyszała głosy i bywało, że sprawdzała teren z nożem w dłoni, bała się, że za moment ktoś ją zaatakuje. 



  • Pewnej nocy do drzwi pensjonatu zadzwonił Pan, którego wpuściłam, nie wiedziałam, że jest pijany. Wszedł z muszynianką w dłoni, bełkotał coś. Zaczął się pytać, czy śpi u nas dana osoba. Powiedziałam, że nie mogę udzielić takiej informacji, ze względu na ochronę danych osobowych. Pan nagle wyprostował się, zdjął czapkę, którą miał na głowie, odstawił muszyniankę, rozsunął do połowy kurtkę i zaczął coś wyjmować. Byłam przekonana, że wyjmie broń i zacznie grozić, że mnie zastrzeli. Jaka była moja ulga, gdy okazało się, że wyjmuje dokumenty i chce mi pokazać dowód osobisty osoby której szuka. Jednak już nie bełkotał. Zaczął się pytać, czy mam brata i obym nigdy nie musiała szukać nikogo bliskiego. Był strasznie wkurzony i powiedział, że mam mu podać swoje imię. Jak powiedziałam, że nie podam, to stwierdził, że powinnam mieć plakietkę, a on sam musi wiedzieć, z kim rozmawiał. Podałam mu swoje imię, zapisał na kartce i wyszedł.Od tamtej pory przez jakiś czas miałam obawy, że wróci, na szczęście, nie pojawił się . Jednak cholera wie o co dokładnie jemu chodziło. Na pewno nie był pijany, tylko udawał na początku.
  • Innej nocy, na szczęście podczas trwania imprezy w restauracji, przybiegł do pensjonatu całkowicie nagi, pobity mężczyzna. Była ok. 2 w nocy, Panem zajęli się kelnerzy, oraz goście, którzy byli na przyjęciu. Powiedział, że koledzy ze studiów wywieźli go do lasu i pobili, ale może dlatego, że sobie zasłużył. Okryliśmy Pana, zrobiliśmy herbatę (była zima i był wyziębiony) i czekaliśmy na przyjazd policji. Policja przejęła chłopaka, można było wrócić do obowiązków.
  • Czasem trzeba było wesprzeć dobrym słowem pijanych Panów, wracających np. z imprezy firmowej. Jeżeli wracali w grupie, często pytali się, czy mogłabym im sprzedać jeszcze piwko, albo wódeczkę i doliczyć do rachunku. Oczywiście mogłam i wiedziałam już, kto raczej nie zejdzie ma śniadanie 😄

I tak mijały noce w pensjonacie.
Czasem trzeba było wpuścić gości, którzy zapomnieli klucza do drzwi wejściowych. Czasem ktoś zszedł zapytać się o kawę, czy herbatę. W większości noce były spokojne. Jak wiadomo - recepcjoniści nie spali w nocy, jedną goście nieraz przepraszali, że nie dają nam spać.



piątek, 8 września 2017

Praca w pensjonacie cz.1 - nocna zmiana

Praca w hoteliku/pensjonacie typu bed&breakfast rządzi się podobnymi prawami. W małych ośrodkach pracownik recepcji, nie jest typowym recepcjonistą, który zarządza rezerwacjami, wystawia faktury. Tutaj potrzeba czegoś więcej.
O tym 'więcej' dowiadywałam się z tygodnia na tydzień, aż do momentu w którym stwierdziłam, że mam już dość. Ogólnie naprawdę lubiłam tę pracę, uważam że było to bardzo dobre doświadczenie. Mimo to, nie zawsze byłam zadowolona.

Nocna zmiana


Zmiany w pensjonacie trwały po 12 h, jedna dzienna, druga nocna. Nocna zmiana zaczynała się od zamknięcia pensjonatu i restauracji, choć restauracja zależnie od imprez okolicznościowych, działała czasem dłużej, jednak ludzie z zewnątrz już nie mogli wejść.
Należało przejść się po całym pensjonacie, oraz restauracji, sprawdzić czy wszystkie drzwi są zamknięte. Po upewnieniu się, że jest bezpiecznie można było usiąść przy komputerze, by odpowiedzieć na maile, sprawdzić czy są jakieś uwagi do rezerwacji np. budzenie na życzenie, lub prośba o wystawienie faktury itp.  Można było sobie pozwolić na takie działania przez pierwsze 2 h zamiany. Następnym etapem było przestawienie stołów w części bufetowej, oraz wstępne przygotowanie bufetu do śniadania.  Później należało nastawić pranie - był to stos brudnych szmatek, które były używane przez kucharzy i pokojówki. Obowiązek ten należał do nocnej zmiany, by szmatki zdążyły wyschnąć do następnego dnia. Nie było osobnej, automatycznej suszarki do prania, pranie  rozwieszała recepcja tak 'przy okazji'. Następnym etapem było przygotowanie półmisków śniadaniowych, zajęcie na ok. 2-3 h. Gotowanie jajek, robienie past, układanie szynki, sera itp., wszystko według standardów, wszystko do wyuczenia, jedzenie musiało być odpowiednio udekorowane i podane. Po tym wszystkim należało się wziąć za wystawianie faktur - za pobyt, oraz za gastronomię. Zajęcie na ok. godzinę w dniach delegacyjnych, czyli od poniedziałku do piątku, weekendy często były bez faktur. Zajęcia wymienione do tej pory trwały do godz. 4 rano, uśredniając oczywiście.
Śniadanie zaczynało się o godz. 7. W tej trzygodzinnej przerwie trzeba było przygotować restaurację do wizyty gości śniadaniowych. Należało wymienić świeczki i bieżniki na stołach, odkurzyć i umyć podłogę. O godzinie 6 rano można było dokończyć przygotowanie śniadania - nalać wrzątek do termosów, zaparzyć kawę, ugotować parówki, zrobić jajecznicę, nalać napoje i wystawić wcześniej przygotowane półmiski. Zanim się człowiek obejrzał była 7 rano i dwie godziny do końca nocnej zmiany. Tutaj tak samo było sporo latania, należało proponować kawę z ekspresu ciśnieniowego, rozliczać gości, robić jajecznicę na specjalne życzenie, bo nie każdy chciał tę z bemara, czasem trzeba było przyjąć dostawy. Nocna zmiana mijała w mgnieniu oka.
Czy zawsze przebiegała w ten sam sposób? Oczywiście nie, raz było więcej, raz mniej roboty, jednak wszystko w podobnym tonie.  Tak czy inaczej nocna zmiana nie spała w nocy.

Osobiście lubiłam nocne zmiany, miałam wtedy spokój, zazwyczaj nikt mi nie przeszkadzał. Lubiłam przygotowywać śniadania, sprawiało mi to dużą przyjemność. Nie lubiłam natomiast sprzątać, uważałam to za skaranie boskie.
Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że toalety również należało ogarnąć 'przy okazji'. W tej pracy wiele rzeczy trzeba było robić w ten sposób. Czasem jak szefowa dopatrzyła się, że coś z listy nie zostało wykonane, wytrząsała się, a ja nigdy tego nie rozumiałam, przecież nie obijałam się, bo najzwyczajniej nie było kiedy.

Rotacja w pensjonacie była duża, nie dziwiło mnie to. Rozmowa kwalifikacyjna, a nawet pierwsze dni pracy nie pokazywały tego na jakie obowiązki należało być przygotowanym. Robienie śniadań w pełnym zakresie, pranie, sprzątanie, pomaganie pokojówce - raczej nikt ubiegający się o stanowisko recepcjonisty o tym nie myśli.
Pamiętam jak raz dostałam ochrzan od szefowej za to, że nie oberwałam podwiędniętych liści z bukietów, które stały na stołach, a przecież powinnam była to zrobić w nocy. Było wiele podobnych sytuacji. Nie chcę źle pisać o szefowej, bo każdy miał umowę o pracę, mogliśmy jeść w pracy śniadanie z bufetu i mieliśmy zapewniony obiad, jednak może ze względu na trudny wiek dla kobiet, nie potrafiła być opanowana, przez co trafiła naprawdę dobrych pracowników, niejednokrotnie byłam tego świadkiem.

Nocne zmiany miały różny przebieg...c.d.n.

wtorek, 5 września 2017

Pensjonat

Następnym przystankiem w moim życiu zawodowym, była praca w pensjonacie. Stwierdziłam, że tutaj nauczę się czegoś bardziej biurowego, na czym bardzo mi zależało. Czy rzeczywiście nauczyłam się czegoś w tym zakresie? W tej chwili mogę śmiało powiedzieć, że nie. Jednak praca w tym miejscu była naprawdę super :)

Do pensjonatu dostałam się z ogłoszenia zamieszczonego na gumtree, właściwie wymagano tylko dyspozycyjności i dobrej znajomości języka angielskiego. Pomyślałam, że warto spróbować. Poszłam na rozmowę kwalifikacyjną i zaproszono mnie na dzień próbny.

Dzień próbny był dla mnie ciężki przez pierwsze 5 h, później nastąpił przełom i stwierdziłam, że jest coraz łatwiej i może nie ma sensu stąd uciekać :D Pensjonat jest specyficznym miejscem, tutaj trzeba robić wszystko i znać się na wszystkim, co jest związane z funkcjonowaniem przybytku. Od robienia śniadań, po naprawę pieca.

Wracając do dnia próbnego - moim obowiązkiem była pomoc przy serwowaniu śniadania, odbieranie telefonu i praca z systemem rezerwacji.
Na śniadaniu było naprawdę super, proponowałam gościom kawę z ekspresu ciśnieniowego, z czym nie miałam problemu, bo miałam doświadczenie w tym zakresie. Natomiast odbieranie telefonu było dla mnie trochę stresujące, tym bardziej, że interesanci zadawali pytania na które nie znałam odpowiedzi. Siedziałam z telefonem w dłoni, przed komputerem jak na ruskim kazaniu. Dziesiątki razy chciałam powiedzieć, że nie podobałam. Jak się okazało pod koniec mojego dnia próbnego, szefowa stwierdziła, że bardzo dobrze sobie poradziłam. I tym oto sposobem zostałam zaproszona do współpracy. W następnym poście opowiem Wam szerzej, o obowiązkach pracownika recepcji.