piątek, 8 września 2017

Praca w pensjonacie cz.1 - nocna zmiana

Praca w hoteliku/pensjonacie typu bed&breakfast rządzi się podobnymi prawami. W małych ośrodkach pracownik recepcji, nie jest typowym recepcjonistą, który zarządza rezerwacjami, wystawia faktury. Tutaj potrzeba czegoś więcej.
O tym 'więcej' dowiadywałam się z tygodnia na tydzień, aż do momentu w którym stwierdziłam, że mam już dość. Ogólnie naprawdę lubiłam tę pracę, uważam że było to bardzo dobre doświadczenie. Mimo to, nie zawsze byłam zadowolona.

Nocna zmiana


Zmiany w pensjonacie trwały po 12 h, jedna dzienna, druga nocna. Nocna zmiana zaczynała się od zamknięcia pensjonatu i restauracji, choć restauracja zależnie od imprez okolicznościowych, działała czasem dłużej, jednak ludzie z zewnątrz już nie mogli wejść.
Należało przejść się po całym pensjonacie, oraz restauracji, sprawdzić czy wszystkie drzwi są zamknięte. Po upewnieniu się, że jest bezpiecznie można było usiąść przy komputerze, by odpowiedzieć na maile, sprawdzić czy są jakieś uwagi do rezerwacji np. budzenie na życzenie, lub prośba o wystawienie faktury itp.  Można było sobie pozwolić na takie działania przez pierwsze 2 h zamiany. Następnym etapem było przestawienie stołów w części bufetowej, oraz wstępne przygotowanie bufetu do śniadania.  Później należało nastawić pranie - był to stos brudnych szmatek, które były używane przez kucharzy i pokojówki. Obowiązek ten należał do nocnej zmiany, by szmatki zdążyły wyschnąć do następnego dnia. Nie było osobnej, automatycznej suszarki do prania, pranie  rozwieszała recepcja tak 'przy okazji'. Następnym etapem było przygotowanie półmisków śniadaniowych, zajęcie na ok. 2-3 h. Gotowanie jajek, robienie past, układanie szynki, sera itp., wszystko według standardów, wszystko do wyuczenia, jedzenie musiało być odpowiednio udekorowane i podane. Po tym wszystkim należało się wziąć za wystawianie faktur - za pobyt, oraz za gastronomię. Zajęcie na ok. godzinę w dniach delegacyjnych, czyli od poniedziałku do piątku, weekendy często były bez faktur. Zajęcia wymienione do tej pory trwały do godz. 4 rano, uśredniając oczywiście.
Śniadanie zaczynało się o godz. 7. W tej trzygodzinnej przerwie trzeba było przygotować restaurację do wizyty gości śniadaniowych. Należało wymienić świeczki i bieżniki na stołach, odkurzyć i umyć podłogę. O godzinie 6 rano można było dokończyć przygotowanie śniadania - nalać wrzątek do termosów, zaparzyć kawę, ugotować parówki, zrobić jajecznicę, nalać napoje i wystawić wcześniej przygotowane półmiski. Zanim się człowiek obejrzał była 7 rano i dwie godziny do końca nocnej zmiany. Tutaj tak samo było sporo latania, należało proponować kawę z ekspresu ciśnieniowego, rozliczać gości, robić jajecznicę na specjalne życzenie, bo nie każdy chciał tę z bemara, czasem trzeba było przyjąć dostawy. Nocna zmiana mijała w mgnieniu oka.
Czy zawsze przebiegała w ten sam sposób? Oczywiście nie, raz było więcej, raz mniej roboty, jednak wszystko w podobnym tonie.  Tak czy inaczej nocna zmiana nie spała w nocy.

Osobiście lubiłam nocne zmiany, miałam wtedy spokój, zazwyczaj nikt mi nie przeszkadzał. Lubiłam przygotowywać śniadania, sprawiało mi to dużą przyjemność. Nie lubiłam natomiast sprzątać, uważałam to za skaranie boskie.
Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że toalety również należało ogarnąć 'przy okazji'. W tej pracy wiele rzeczy trzeba było robić w ten sposób. Czasem jak szefowa dopatrzyła się, że coś z listy nie zostało wykonane, wytrząsała się, a ja nigdy tego nie rozumiałam, przecież nie obijałam się, bo najzwyczajniej nie było kiedy.

Rotacja w pensjonacie była duża, nie dziwiło mnie to. Rozmowa kwalifikacyjna, a nawet pierwsze dni pracy nie pokazywały tego na jakie obowiązki należało być przygotowanym. Robienie śniadań w pełnym zakresie, pranie, sprzątanie, pomaganie pokojówce - raczej nikt ubiegający się o stanowisko recepcjonisty o tym nie myśli.
Pamiętam jak raz dostałam ochrzan od szefowej za to, że nie oberwałam podwiędniętych liści z bukietów, które stały na stołach, a przecież powinnam była to zrobić w nocy. Było wiele podobnych sytuacji. Nie chcę źle pisać o szefowej, bo każdy miał umowę o pracę, mogliśmy jeść w pracy śniadanie z bufetu i mieliśmy zapewniony obiad, jednak może ze względu na trudny wiek dla kobiet, nie potrafiła być opanowana, przez co trafiła naprawdę dobrych pracowników, niejednokrotnie byłam tego świadkiem.

Nocne zmiany miały różny przebieg...c.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz