piątek, 10 czerwca 2016

Przystanek Starbucks



Po kilku miesiącach pracy na lotnisku przyszedł czas na zmianę. Teraz musiałam znaleźć pracę, która nie będzie kolidowała ze studiami, coś z elastycznym grafikiem.
Nową pracę znalazłam szybko, dzięki koleżance. Rozmowa kwalifikacyjna była tylko formalnością.
Do Stabucksa poszłam z myślą, że mam doświadczenie, wiem jak robić kawę, znam się na obsłudze klienta…i tu był błąd, bo Starbucks okazał się zupełnie inną bajką. Postaram się przedstawić pewne różnice, spostrzeżenia.
W Starbucksie można było się poczuć jak u siebie. Każdy był życzliwie nastawiony. Jako nowa osoba dostałam swojego ,,barista trainer’a’’, czyli osobę, która mnie szkoliła i czuwała nad tym, bym krok po kroku poznała pracę przy kawie. Musiałam znać wszystko, co było związane z kawą i firmą. Byłam mocno zaskoczona, gdy usadzono mnie przy komputerze, bym słuchała e-learningu przedstawiającego historię firmy i marek powiązanych ze Starbucksem. E-learningi składały się z kilku części i na każdej ze zmian, dawano mi jakąś godzinę, bym ich słuchała. Były tam pokazane rzeczy, z którymi miałam do czynienia w pracy na co dzień. Od czyszczenia ekspresu, rutyny spieniania mleka, po system pracy na wydawce i zagrożenia jakie wynikają np. z nieściągnięcia kolczyków. Niestety nie było można ominąć żadnego z filmików, musiałam przez nie przebrnąć. W Starbucksie praktyka była podparta teorią, dlatego polecam Starbucks, jako pierwszą pracę J
Tutaj zanim stanęłam na kasie, musiałam wiedzieć jak się robi kawy, co mamy w ofercie jedzeniowej i jakie kawy paczkowane sprzedajemy – co więcej, musiałam wszystkiego sama posmakować. Dlatego nie dziwcie się, jeśli zobaczycie personel popijający kawkę w godzinach pracy, zagryzający przy tym ciastko :D Najprawdopodobniej załoga szkoli nową osobę, albo jakaś zaprzyjaźniona osoba przywiozła z innych stron kawę ze Starbucksa, która nie jest sprzedawana w Polsce.
Kolejnym plusem pracy w tym miejscu była zniżka pracownicza do KFC, Burger Kinga, Starbucksa i Pizza Hut, 3 darmowe napoje w godzinach pracy (z oferty kawiarni), oraz to, że można było zjeść ,,przeterminowane” ciastko. O co dokładnie chodzi z przeterminowanym ciastkiem? Otóż z witryny trzeba było wyjmować rzeczy, które były przeterminowane i dokładać nowe. Przeterminowane ciastka, czy kanapki były odkładane do pudełka, a następnie na koniec dnia wyrzucane. Oczywiście przeterminowany produkt, w praktyce taki nie był, ale wiadomo, jakieś tam okres świeżości był nakładany. Nie mogliśmy brać tych rzeczy do domu, ale w godzinach pracy można było je jeść, co bardzo lubiłam robić :D.

Lubiłam tę pracę, ale nie chciałam w niej awansować. Ogólnie starałam się być jak najlepszym pracownikiem, ale wiedziałam, że jest to tymczasowe zajęcie. Dlatego po 10 miesiącach, jak skończył się rok akademicki, zrezygnowałam z pracy w Starbucksie. Kolejnym problemem były pieniądze, chciałam więcej zarobić i to nie po jakichś awansach. Posiadałam już wiedzę, że barista w konkurencyjnej firmie zarabia nawet 3 zł więcej za godzinę i nie musi mieć do tego stanowiska kierownika zmiany.

Mimo to nie zdecydowałam się na zmianę kawiarni, a zajęłam się trochę inną działką w gastronomii – zostałam kelnerką. Praca w restauracji wzbudzała we mnie wiele emocji, była bardzo dobrym życiowym doświadczeniem i nauczyła mnie tego, jakim gościem w restauracji nigdy nie być. Praca w kawiarniach była o wiele łatwiejsza, bo chociaż gość czasem coś burknął, powiedział, to wiadomo było, że postoi minutę przy kasie i za chwilę sobie pójdzie. Co innego w restauracji, gdzie trzeba było się tym gościem zająć długofalowo J Jeśli macie jakieś pytania związane z pracą w kawiarniach – piszcie, chętnie odpowiem na pytania, bo sama zanim zaczęłam pracę w gastronomii, szukałam informacji na ten temat w internecie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz