Pamiętam, że jak już
postanowiłam, że zacznę szukać pracy, chciałam mieć ją JUŻ i TERAZ, dlatego
byłam bardzo sfrustrowana, gdy przez 5 dni nikt się do mnie nie odezwał…no jak
to? Do mnie, z TAKIM doświadczeniem?! :p No niestety, doświadczenie
kawiarniane, a restauracyjne, to trochę dwa różne światy. Lecz po tych pięciu
dniach nastąpił przełom i zostałam zaproszona na rozmowę do restauracji
indyjskiej - a następnie na dzień próbny, oraz od razu na dzień próbny do
restauracji włoskiej. Oczywiście wyolbrzymiam, że 5 dni, to długi czas
oczekiwania, ale wtedy myślałam, że z dnia na dzień dostanę gdzieś pracę.
Restauracja indyjska – pierwsze
kroki w kelnerowaniu.
Tak jak umówiłam się z
menadżerką, tak stawiłam się na dzień próbny – była to sobota. Muszę
powiedzieć, że nie stresowałam się, a byłam podekscytowana. Restauracja do
której poszłam była i jest znana w mieście i cieszyłam się, że dano mi szansę,
by spróbować tam swoich sił. Wiedziałam, że przychodzi tam sporo gości, dania
są dość drogie, oraz jest doliczany serwis – już od czterech osób.
Zwróciłam uwagę na to, że obsługa
kelnerska, pracowała ze sobą od długiego czasu w niezmienionym składzie, a z
obecnego punktu widzenia mogę powiedzieć, że brak dużej rotacji wśród
personelu, bardzo dobrze świadczy o restauracji.
Na początku zmiany miałam wraz z
innymi kelnerkami przygotować salę, a następnie moim głównym zadaniem było
uważne słuchanie tego co mówią koleżanki, próbowanie dań, oraz sprzątanie i nakrywanie
stołów. Wszystkie naczynia ze stołów musiałam zbierać na tacę, która stawała
się bardzo ciężka przez mosiężne naczynia, które na niej stawiałam. Pierwszą
trudnością było moje niezbyt pewne trzymanie tacy, a drugą właśnie ciężar.
Zmiana miała trwać 12 h, a ja po 6 byłam już bardzo zmachana, bolały mnie nie
tylko ręce, ale i plecy. Oczywiście powiedziałam o tym menadżerce, gdy zapytała
się, jak mi się pracuje. Dlatego mogę teraz podać wskazówkę dla
niedoświadczonych kelnerów, którym zależy na pracy – nie przyznawajcie się do
takich odczuć, tylko weźcie się w garść i dotrwajcie z uśmiechem do końca dnia
próbnego. Dzień próbny oznacza obserwację przez całą załogę i konsultowanie z
menadżerem tego, czy się nadajecie. Każdy
na początku musi przejść fizyczne mordęgi, by w końcu przyzwyczaić się do tej
pracy, więc nie załamujcie się takimi rzeczami. Czemu Wam o tym piszę, ano
dlatego, że ja niestety nie dostałam pracy w tej restauracji :D. Po jakichś 10
h, menadżerka wzięła mnie na rozmowę i przekazała wiadomość, że wraz z resztą
zespołu stwierdziła, iż nie pasuję do tego miejsca i zatrudnią dziewczynę,
która była dzień wcześniej, bo ma większy entuzjazm, lata z tacą właściwie na
równi z innymi. I niestety, jednak doświadczenie tamtej dziewczyny wygrało.
Dostałam więc do łapy dogadaną wcześniej dniówkę i tak skończyła się moja
kariera w restauracji indyjskiej – zanim się jeszcze zaczęła J
Restauracja włoska, niepozorne
miejsce.
Dwa dni po porażce w restauracji
indyjskiej, udałam się na dzień, a właściwie godziny próbne do restauracji
włoskiej. Były to bardzo luźne 4 h, właściwie mało się wtedy działo.
Oddelegowano mnie do noszenia napojów, bym ,,poczuła” tacę. Pierwsze podrygi z
napojami były dość trudne, od tamtej pory wiedziałam, czemu w większości
restauracji nie podaje się napojów w plastikowych, półlitrowych butelkach – po
prostu bez wprawy, bądź ze względu na nieuwagę ciężko je donieść do stolika! W
restauracji włoskiej podawano napoje w plastikach, dlatego goście dość często
słyszeli ode mnie słowo ,,przepraszam”, gdy butelki rozsypywały się po całej
tacy…na szczęście w większości przypadków szklanki stały już na stoliku. Ale
niestety – trzeba przez to przejść, jak już doszłam do wprawy, takie wypadki mi
się nie zdarzały. Nauczona doświadczeniem tutaj o wiele chętniej wykonywałam
wszelkie prace zlecone przez koleżanki, niestety nie miałam pojęcia do jakiego
miejsca przyszłam, czy innym się dobrze pracuje, czy też nie. Temat był
pomijany. Postanowiłam, że tam zostanę, poszłam na żywioł, zależało mi na tym,
by zdobyć gdzieś doświadczenie. Pracowałam tam przez bodajże 8 miesięcy. Czy
lubiłam tę pracę? Jak wcześniej wspomniałam, i tak i nie. Były tam naprawdę
fajne momenty, ale tylko ze względu na kolegów z pracy i w większości
sympatycznych gości. Niestety włoski temperament szefa nie przypadł mi do
gustu. Następny post będzie o tym, jak nie zwariować podczas ,,tabaki”. J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz