sobota, 23 lutego 2019

Musisz doświadczać, żeby zrozumieć


Marzenia, pragnienia, godziny bujania w obłokach, mogą stać się rzeczywistością. Piszę do Was ten tekst znad morza. Przede mną jeszcze kilka miesięcy doświadczania tego miejsca. I pomyśleć, że jeszcze tydzień temu pakowałam wszystkie niezbędne rzeczy w stolicy naszego kraju. Mieszkam teraz w ładnym miasteczku liczącym ok. 50 000 tys. mieszkańców, w sezonie goszczącym średnio 300 000 turystów, a rocznie 1 000 000.

Od kiedy pamiętam fascynowało mnie morze. Zawsze żałowałam, że urodziłam się po prostu na Mazowszu. Wydawał mi się to tak mało atrakcyjny region. Pochodzenie z małego miasteczka znajdującego się nad morzem, a z małego miasteczka na Mazowszu, to była dla mnie przepaść nie do pokonania. Przez ostatnie dwa lata pracowałam w dwóch różnych biurach w Warszawie. W pierwszym biurze doświadczyłam totalnego mobbingu i najchętniej wymazałabym ten czas z pamięci, natomiast drugie miejsce było zupełnym przeciwieństwem. Odżyłam. Miałam wspaniałych znajomych w pracy. Pomijając brak możliwości rozwoju i monotonność obowiązków po dłuższym czasie, było to świetne miejsce. Nie chodziłam do pracy zestresowana, a to naprawdę duży plus. Lubiłam głośno marzyć przy kolegach i koleżankach. Mówiłam jak bardzo kocham jeść gofry i pączki, że jestem stworzona do prostych prac, a nie do siedzenia w warszawskiej korporacji. Że ja te gofry powinnam sprzedawać! Wszyscy się oczywiście śmiali, a ja dalej snułam marzenia w tej mojej łepetynie. I co? I idę jutro na dzień próbny do kawiarni, w której będę sprzedawać między innymi ten smakołyk.

Oczywiście napiszę jak było na dniu próbnym. Opiszę również jak wygląda poszukiwanie pracy nad morzem. Tymczasem łapię ostatnie chwile komfortu, zanim wyjdę z tej strefy 😀. To był wspaniały tydzień bezrobocia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz